sobota, 4 października 2014

Dzień niejadka

W czwartek Michałek skończył 7 miesięcy. Ale nie był to piękny dzień, przynajmniej nie dla nas. Wieczorem dopiero zorientowałam się o co chodzi. Pierwszy raz się nam zdarzyło, że Michaś nie chciał jeść. Kompletnie nic nie chciał jeść. I prawie cały dzień przepłakał.

Zaczęło się już rano, po przebudzeniu przez 30 minut ładnie się bawił, przygotowałam kaszkę, a Michaś zamiast ją jeść to bawił się nią. Wpakował rączki do miseczki i tyle ze śniadanka. Dobrze, że chociaż pierś chciał.

Później ugotowałam zupkę, zmiksowałam ją z odrobiną mięska, ale po dwóch łyżeczkach Michałek tak się rozpłakał, że odpuściłam. Zresztą i te dwie łyżeczki to udało mi się bardziej chyba z zaskoczenia mu dać.

Na podwieczorek Synek zjadł troszkę banana, ale w zasadzie całego go zwrócił - po bananie bardzo ulewa, już kolejny raz, więc odpuszczamy banany, widać dla Michałka jeszcze za wcześnie. Na wieczór znów zjadł ledwo kilka łyżeczek kaszki i w płacz.

Przez cały dzień zjadł bardzo niewiele, karmienie piersią poza tym porannym też szło opornie, wypił natomiast dosyć dużo soku jabłkowego (robimy sok sami, rozcieńczam go Michasiowi wodą w proporcji pół na pół), jakieś 250 ml.

Wieczorem w końcu doszliśmy z Mężem do tego, co się dzieje - Michaś miał zaparcie i musiał boleć go brzuszek. Jakieś zaćmienie umysłu miałam, że wcześniej się nie połapałam, ale pewnie i tak nic więcej bym nie w stanie zrobić dla Synka, tylko dawać mu pić i nosić, nosić, nosić...

Na szczęście soczek pomógł, na drugi dzień rano nocnik był bardzo potrzebny ;) I humorek powrócił, i apetyt także, nawet jeszcze większy, żeby odrobić dzień straty.

Po czym to zaparcie, nie wiem do dziś. Na szczęście zostało po nim tylko wspomnienie, a Michaś dziś tryskał energią i cały dzień był uśmiechnięty. Nawet usypianie w ciągu dnia nie było takim dramatem jak zwykle.

Rano Synek prezentował nam swoje śliczne ząbki:



Chwilka powagi też się trafiła, a może raczej zainteresowanie..


A na spacerze nasz Smerfik radośnie dokazywał :)




Nóżki w ciągłym ruchu, trudno je było uchwycić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz