Ostanie dwie noce były straszne. Michaś budził się co dwie, trzy godziny i chciał jeść albo przynajmniej przytulić się i spać ze mną. Efekt tych nocnych zmagań jest taki, że ja w dzień mam oczy na zapałkach, a Michałek jest marudny, bo niewyspany.
Do tego jeszcze doszedł przypuszczalnie ból brzuszka i wczorajszy dzień należał do tych trudnych. Dziś rano też było ciężko, ale w końcu energia naszego Synka się wyczerpała i zaczął odsypiać braki :) Choć, żeby nie było zbyt kolorowo, odsypianie odbywa się tylko na spacerach.