Postanowiłam wykorzystać moment, że Michałek ładnie bawi się sam (i nie włącza syreny jak tylko wyjdę na sekundę z pokoju) i trochę posprzątać.
Całkiem sprawnie nam to sprzątanie szło - nam, bo Michaś patrzył co jakiś czas co robię, a potem wracał do zabawy. W końcu wyszłam do łazienki nastawić pranie. Synek został na podłodze na kocu. Oto co zastałam po powrocie:
Wróciłam się po odkurzacz, żeby wyczyścić dywan i sytuacja się rozwinęła:
W tej sytuacji porządki musiały chwilkę zaczekać, wolałam zostać i kontrolować rozwój zdarzeń ;)
Kot był w siódmym niebie i pozytywnie mnie zaskoczył - bardzo spokojnie i cierpliwie znosił badania Michałka. Żadnych zębów czy pazurków nie było w użyciu - do nas nie ma tyle cierpliwości..
Tutaj już musiałam interweniować..
Po interwencji kot zrezygnował z dalszej integracji, a ja zabrałam się za odkurzanie. Michaś chwilę potowarzyszył mi i patrzył co robię, a potem powędrował przed siebie. Raczej popełzał całkiem sprawnie i szybko. Do szafy..
Na szczęście przesuwane drzwi stanowią świetną blokadę szuflad i udało się bez wyciągania zawartości, ale muszę zrobić rozeznanie w temacie blokad szafek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz