poniedziałek, 16 marca 2015

Nasze wojaże.

Dziś znów był piękny, ciepły, wiosenny dzień. Wykorzystaliśmy go oczywiście i ruszyliśmy kolejny raz podbijać plac zabaw. Przed południem i drzemką, były szaleństwa w domowym zaciszu. I obowiązkowo książki!

Zaczęłam trochę inaczej ubierać naszego małego Przystojniaka, przynajmniej w domu. Do tej pory nieśmiertelnym zestawem było body+spodnie lub rajstopki. Do tego w razie potrzeby jakaś bluza lub bezrękawnik. 

Teraz jest już cieplej, Misio też zdecydowanie nie ma czasu na tak irytujące czynności jak zmienianie pieluszki czy przebieranie, więc mamy zestaw super szybki - spodnie i bluzka. Nie trzeba zapinać w biegu napek między nóżkami i wszyscy są szczęśliwsi ;) 

Bodziaki oczywiście nie odchodzą do lamusa, będą na wyjścia, żebym nie musiała się martwić, ze coś się podwinie, podjedzie do góry i plecki pokażą się światu.

A tu Michaś w całej okazałości. Codziennie na niego patrzę i nie mogę się nadziwić jaki już jest duży i kiedy tak urósł i zmężniał.. Choć w dalszym ciągu często jest brany za dziewczynkę.


Niedawno kupiłam Michałkowi pierwsze buciki. Pierwsze takie prawdziwe, bo mieliśmy takie z miękkimi podeszwami, powiedzmy bardziej dekoracyjne, używane sporadycznie.

Nie jestem fanką zakładania butów dziecku, które jeszcze nie chodzi. Wydaje mi się, że zdrowiej i wygodniej dla dziecka jest bez nich, gdy może swobodnie kręcić stópkami, kurczyć i podwijać paluszki i swobodnie ćwiczyć w ten sposób mięśnie stopy. A że to fajnie wygląda? 

No cóż, my sobie jakoś z tym poradziliśmy, a Michałek jeszcze ma głęboko w poważaniu czy wygląda super modnie czy nie, byle było mu wygodnie.

W domu Michaś też jest w samych skarpetkach, więcej jeszcze raczkuje i siedzi na nóżkach niż chodzi, poza tym nikt z nas dorosłych nie nosi pełnych butów po domu, więc czemu miałabym fundować to dziecku ;)

Za jakiś czas, jak Michałek będzie chodzić samodzielnie pomyślimy pewnie o jakichś miękkich kapciuszkach, ale wydaje mi się że skarpetki z ABS-em też wystarczą. Pożyjemy, zobaczymy.


Buciki są mięciutkie, podeszwa jest bardzo giętka, po bokach są dodatkowe zameczki, dzięki którym łatwiej je ubrać. Michałek daje je sobie bez problemu ubrać i w domu ma radochę, bo jak chodzi to tupie ;)

Dziś butki przeszły prawdziwy chrzest bojowy na placu zabaw. Oczywiście najpierw dość długą chwilę spędziliśmy na huśtawce. Później postawiłam Misia na ziemi i tym razem chętnie podreptał do przodu (na razie chodzimy za rączki).

A w zasadzie wykonaliśmy tył-zwrot i wróciliśmy do huśtawki i Michaś huśtał samo krzesełko ;) Jakoś go odciągnęłam od tej huśtawki i poszliśmy zwiedzać plac zabaw.

Doszliśmy do piaskownicy i po chwili podbiegła do nas urocza dziewczynka, na oko 2,5-letnia. Była nastawiona bardzo przyjaźnie, pokazywała Michałkowi jak budować zamki z piasku, jak je potem burzyć i tym podobne ;)

Michaś natomiast trochę ją ignorował ;) Oczywiście patrzył na nią, ale jak pobiegła do swoich dziadków, to bawił się dalej po swojemu i nie zauważył specjalnie jej zniknięcia.

Jeszcze jest w takim wieku, że nie potrzebuje towarzystwa innych dzieci do zabawy, nie wiem tylko czy dziewczynka nie była trochę zawiedziona jego obojętnością.

Niemniej jednak było bardzo sympatycznie, Michaś naprawdę dużo chodził jak na swoje możliwości, ale chciał wszędzie podejść, zobaczyć, dotknąć, wdrapać się na ławkę i odkrywać świat.

Wróciliśmy do domu po półtorej godziny i Misio był wyraźnie zmęczony, ale jeszcze nie śpiący. Zjadł zupkę z wielkim apetytem, potem nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić.  W końcu sprawdził zawartość torby od wózka (z dokładnością co do jednej sztuki).


Później padł na podłogę, ale najpierw Mądrala podłożył sobie kocyk, który był w torbie tak na "wszelki wypadek".


Poleżał tak sobie trochę, zbierał siły, w końcu przyszedł do mnie, żebym położyła go spać. Po całych 30 minutach wstał znów pełen energii ;) Mam tylko nadzieję, że w nocy będzie spał lepiej i dłużej (dłużej niż np. dziś, pobudkę mieliśmy o 5 rano..).

A niedługo znów pochwalę się swoimi "szyciowymi" sukcesami, ale będzie też o porażce - w końcu dopiero się uczę i nie wszystko wychodzi mi dobrze ;). Zapraszam!

2 komentarze:

  1. Aleee wykończony :) Po dniu tak pełnym wrażeń, wcale się mu nie dziwię ;)
    Pogoda u nas również była fantastyczna :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, był padnięty, ale jakoś w nocy nie potrzebował więcej snu.. Pobudka znów o 5 rano. Nie wiem po kim jest takim rannym ptaszkiem, bo na pewno nie po mnie ;)

      Usuń