My chowamy się przed deszczem i zimnem w domu ;) A jak dzień w domu, to trzeba sobie znaleźć jakieś zajęcie. Najlepiej konstruktywne..
Fajnie też pogadać przez telefon. Ostatnio nasz nauczyciel angielskiego (mamy lekcje u nas w mieszkaniu) był zaskoczony, że Misio wie którą stroną i jak przyłożyć telefon do ucha ;)
Po zabawie potrzebna jest drzemka, a po drzemce potrzeba 10 minutek na "wciągnięcie żółtka". Najlepiej w towarzystwie ulubionego liska od wujka Darka ;)
Fotel Prezesa zdecydowanie się do tego nadaje.
Żeby nie było zbył kolorowo, ostatnio też najadłam się strachu. Jak zwykle przygotowując obiad dałam Michałkowi kawałek surowej marchewki do gryzienia. Misio jakoś niefortunnie się zakrztusił, tak że nie potrafił sobie sam poradzić..
Dobrze, że na zajęciach szkoły rodzenia mieliśmy pierwszą pomoc w przypadku małych dzieci, bo wiedziałam jak mu pomóc i nie spanikowałam. Ale stres był.
A Misio - przez chwilkę płakał, a potem wyciągał rączki żeby dać mu tą marchewkę z powrotem. Na szczęście zamiast sam ją gryźć to karmił mnie i miał przy tym świetną zabawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz