sobota, 1 sierpnia 2015

Przeprowadzka i inne atrakcje

Oj, tak dawno mnie tu nie było, że sama nie wiem jak zacząć! Ostatnio dużo się u nas działo i na wiele rzeczy zabrakło mi czasu i jeszcze nadrabiam niektóre zaległości.

Zaczęło się od przeprowadzki. Zdecydowaliśmy się uciec z gwarnego i zatłoczonego miasta i pomieszkać przez jakiś czas na uboczu. Przeprowadzka sama w sobie jest dość czasochłonna i absorbująca, a przeprowadzka z małym dzieckiem podwójnie!

Zmienialiśmy mieszkanie po raz kolejny, więc wizja przewożenia całego "dobytku" nie przerażała mnie jakoś specjalnie, jednak muszę powiedzieć, że poprzednio udało mi się cały proces pakowania przeprowadzić w bardziej zorganizowany sposób i jeszcze przed wypakowaniem rzeczy potrafiłam powiedzieć gdzie co znajdę.

Ty razem pakowaliśmy się bardzo chaotycznie, Michaś nam dzielnie pomagał i też próbował wkładać rzeczy do kartonów - pozwalałam mu na to, żeby czuł że uczestniczy w tym całym procesie, jednak chaos znacząco się zwiększył.

Poza tym przewoziliśmy rzeczy przez kilka dni, a przy dziecku sporo rzeczy trzeba mieć pod ręką i zostawały do pakowania na ostatnią chwilę.

Nie obyło się też bez "przygód" - Mąż schodząc po schodach skręcił nogę, więc jeszcze udało nam się w czasie przeprowadzki zaliczyć wizytę u lekarza i w szpitalu ;)

Mniej więcej udało mi się rozpakować i poukładać rzeczy, to zachorował nasz Misio. Po raz pierwszy w swoim życiu ;) Obudził się w nocy rozpalony, po zmierzeniu gorączki zaserwowałam mu paracetamol, rano niby było w porządku, więc pierwsze podejrzenie padło na zęby.

Jednak po południu znów temperatura wzrosła, ale nie miał żadnych innych objawów więc zaczęliśmy podejrzewać, że to trzydniówka. Lekarz jednak stwierdził, że Michaś ma mocno czerwone gardło i powiększone migdały.

Tyle, że na trzeci dzień Michałek dostał wysypkę, która zniknęła następnego dnia, więc ja nadal obstawiam, że to była trzydniówka ;)

Jak na razie Michałkowi humor opisuje, choć jeszcze trochę energii mniej niż było i więcej troszkę śpi. Tata dzielnie mu towarzyszy ;) 


Na szycie niestety nie miałam czasu, choć chęci mi nie brakowało. Nawet maszyna jeszcze stoi w kartonie, bo nie chciałam, żeby tylko stała i się kurzyła ;) 

W tym miesiącu jednak mam nadzieję się sprężyć i wrócić do częstszego pisania, a i chciałabym uszyć kilka fajnych rzeczy ;)


2 komentarze:

  1. Przeżyliśmy z moim mężem kilka przeprowadzek (jeszcze bez Krzysia) w tym ostatnią na 2 tygodnie przed porodem, już na swoje M. Jestem doświadczona w pakowaniu i rozpakowywaniu! Za każdym razem przeprowadzaliśmy się w totalnym chaosie i za każdym razem coś w nim ginęło i nie znalazło się do dziś. Więcej przeprowadzka nie planuję :-)
    My też jesteśmy po pierwszej poważniejszej infekcji u Krzysztofa i u mnie, więc życzymy Michasiowi i mężowi zdrówka!
    Poza tym, czekam na Twoje nowe uszytki! Rozpakuj maszynę i łap za nożyczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam raczej udało się nic nie zgubić tym razem ;) Przynajmniej mam taką nadzieję. Nas niestety będzie czekać jeszcze przynajmniej jedna przeprowadzka, bo to ciągle nie jest jeszcze nasze M.
      Dziękujemy za życzenia powrotu do zdrowia :)
      Maszynę udało mi się w końcu wypakować, nawet mam jedną bluzę już skrojoną, ale na razie brak czasu na szycie ;) Misio chodzi spać koło 22, a o takiej godzinie słabo już funkcjonuję. Pozdrawiam!

      Usuń