Dziś nasz Synek skończył kolejny miesiąc - siedemnasty. A już za miesiąc czeka nas pierwsza osiemnastka Michałka ;) Ten ostatni miesiąc był dość szalony i brakowało nam ogólnie czasu na wszystko, ale wiadomo, dla własnego dziecka zawsze się go znajdzie, choćby inne rzeczy miały pozostać nie zrobione czy nie załatwione.
W ciągu minionego miesiąca Michałek zmienił się dość zauważalnie - nie chodzi mi oczywiście o zmiany wizualne, ale o jego zachowanie. Nowością jest zabieranie ze sobą wszędzie misia.
Michałek ma swoje ulubione pluszaki: owieczkę-podusię, brązowego misia, którego wypatrzył w sklepie z meblami i nie chciał już go oddać i białego misia, którego dawno, dawno temu podarowałam Mężowi ;) Lubi jeszcze osiołka, ale osiołek jest "samochodowy" i z reguły w aucie zostaje.
Ulubieńcy chodzą z nami na zmianę na spacery, śpią z Michałkiem albo towarzyszą przy jedzeniu. Osiołek towarzyszy nam na zakupach, chyba że jedzie z nami jakiś pluszak z domu.
Misio potrafi też powiedzieć parę nowych słów, które rozumiemy - bardzo wyraźnie mówi "auto", na lampę mówi coś w rodzaju "apa", potrafi też powiedzieć, że czegoś "ne ce". Naśladuje coraz więcej różnych dźwięków, zna ulubione piosenki czy wierszyki z wyrazami dźwiękonaśladowczymi i dopowiada z wyprzedzeniem kolejne dźwięki (mam nadzieję, że wiecie o co chodzi) ;)
Jeśli chodzi o rozwój fizyczny - Misio zasuwa jak mały samochodzik, jest taki ni to bieg, ni to chód, ale prędkości osiąga zawrotne. Wygodne buty dla mnie to teraz podstawa na spacerach, bo nie raz i nie dwa już podbiegałam za Misiem.
Coraz częściej też na spacerach Michaś nie chce iść za rękę i słyszę "ne ce" :) Gdy idziemy na nogach (i ja i Misio) to idziemy od auta do auta. Michałek każdy zaparkowany samochód musi obejrzeć, dotknąć kierunkowskazów i klamki a najchętniej szorowałby rączkami po całej długości auta ;)
Ostatnio udało nam się wybrać na spacer w wózku - chyba pierwszy raz od dwóch miesięcy dał się do niego wsadzić bez walki i spazmów. W połowie spaceru niespodziewanie uciął sobie drzemkę, ale wygląda, że znów podobał mu się spacer w wózku.
Strzałem w dziesiątkę okazała się wizyta w Kinderplanecie - Misio odnalazł piłeczkowy raj na ziemi i szaleństwom nie było końca. Nam też się podobało, raz że Michaś mógł się wyszaleć, a dwa my mogliśmy odetchnąć od lipcowych upałów w klimatyzowanym wnętrzu ;)
Pierwsza "przejażdżka" karetą - Misio trochę onieśmielony i zdziwiony. Ale później ciągnęło go do tej karety.
Kolejna "przejażdżka" to już był ubaw po pachy. I trzeba było Misia siła z niej ściągać, żeby gdzie indziej też się chciał trochę pobawić ;)
Okazało się, że w piłeczkach też jest super!
Tata też się świetnie bawił, wrzucając Misiowi piłeczki za koszulkę. Mój uszytek miał prawdziwy chrzest bojowy, ale koszulka przeżyła :) A Michaś miał radochę.
Autko-taksówka z pierwszego zdjęcia też było atrakcją - Michaś kilkakrotnie do niego wracał i kierował z zapałem :)
A teraz pora wykorzystać, że Synek poszedł spać normalnie (czyli o 20 a nie o 22) i pędzę siąść do maszyny, mam ochotę coś uszyć!
Ale duży chłopiec z niego!
OdpowiedzUsuńOj duży, tylko nie wiem kiedy tak urósł ;)
Usuń