Święta za niespełna dwa tygodnie. A jeszcze chwilę temu był listopad, robiłam sobie listę rzeczy do zrobienia przed świętami i myślałam, że mam sporo czasu więc luzik ;) Tymczasem zaraz połowa grudnia, a moja lista prawie tak samo długa jak była.
A to główny powód "opóźnień":
Synek z wielkim zacięciem trenuje wstawanie, wspina się po wszystkim co odstaje przynajmniej 15 cm nad poziom podłogi. Na zdjęciu materac jeszcze na środkowym poziomie, ale dzień później obniżyliśmy go maksymalnie.
O ile do tej pory Michaś po przebudzeniu zaczynał popłakiwać i domagać się piersi, teraz od razu startuje do barierek i się podnosi. Pozostaje mi mieć oczy dookoła głowy i uwagę skupiać głównie na Michałku, przynajmniej wtedy gdy nie śpi.
Na porządki i inne atrakcje zostaje mi więc niewiele czasu - Michał śpi w ciągu dnia 2-3 godziny w sumie, a w tym czasie też muszę ugotować mu obiadek i samej coś zjeść, bo gdy Misio nie śpi to różnie z tym jest.
Ale coś tam pomału pchamy do przodu. Pierniczki z pomocą Męża udało mi się upiec, teraz czekają na moje natchnienie i chęci do ozdobienia ich.
Gorzej z prezentami - w tamtym roku o tej porze przynajmniej wiedzieliśmy co kupimy, a w tym roku jakoś nie potrafię się zmobilizować. Jak tak dalej pójdzie to będzie jeden prezent dla całej rodziny:
Zostaje tylko ładnie opakować ;)
Za to pochwalę się swoim prezentem mikołajkowym od Męża - dostałam piękną niciarkę, wielkości małej walizki ;) Przynajmniej wszystko mi się mieści i jeszcze zostało sporo miejsca. A zakupy w pasmanterii mam planach ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz