Ostatnie dwa dni minęły mi w dużej mierze pod znakiem szycia. Chciałam uszyć Michałkowi bluzę, taką żeby była na spacery gdy na kurtkę już za ciepło a na samą bluzkę za chłodno. Zaczęłam jednak od t-shirtu ;)
Bluzkę uszyłam szczęśliwie bez większych problemów, czeka tylko na wykończenie, czyli na paczkę z napownicą i napkami. Później zabrałam się za tą nieszczęsną bluzę. Nie szło mi zbytnio, więc w ramach relaksu chciałam uszyć coś szybkiego, co na pewno mi wyjdzie, żeby dodać sobie animuszu.
Czapkę faktycznie uszyłam bez problemu, chociaż naszywka z rowerem zszargała mi trochę nerwy - chciałam żeby była dwustronna, bo czapka jest dość długa i można ją wywinąć. Namęczyłam się, żeby równo ją wszyć, a w końcu i tak jest krzywo..
Później szyłam komin - dwa prostokąty, co tu można zepsuć.. Ano można :D
W pierwszej kolejności zszyłam wszystko naokoło (myślenie mi się wyłączyło chyba). Sprułam kawałek, żeby wywinąć go na prawą stronę. No i okazało się, po wywinięciu materiały układają się "wzdłuż" zamiast w poprzek - czyli rowery po prawej, a żółty po lewej...
No i znów prułam, poskładałam w końcu wszystko jak należy i komin wyszedł bardzo fajnie. Akurat przyda się na te wichury, które ostatnio jakoś często się pojawiają.
A tak komplet prezentuje się na Michałku:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz